Ekolodzy i obwodnica Augustowa (Dolina Rospudy)

Mieszkańcy Augustowa uważają, że protesty ekologiczne spowalniają budowę obwodnicy wokół ich miejscowości. Nie jesteśmy przeciwnikami budowy obwodnicy przez Augustów. W wielu regionach Polski ekolodzy wręcz walczą o to, by transport tranzytowy – szczególnie TIR-y - nie jeździł przez środek miast, gdyż jest to niebezpieczne dla zdrowia i życia mieszkańców.

Tiry na tory
My też mieszkamy w tym kraju i nie chcielibyśmy, żeby TIR-y rujnowały nasze życie, zdrowie i środowisko. Ale TIR-y na drogach, także na obwodnicach, są niebezpieczne dla ich pozostałych użytkowników.

Dlatego od wielu lat postulujemy przerzucenie setek tysięcy tranzytowych ciężarówek na kolej – to bezpieczniejsze, bardziej ekologiczne i tańsze - po uwzględnieniu wszystkich kosztów takich jak wypadki na drogach, zanieczyszczenia i niszczenie dróg powodowane przez samochody ciężarowe. Od wielu lat robią to inne kraje tranzytowe np. Austria i Szwajcaria, a ostatnio Niemcy.
W przypadku Augustowa przerzucenie TIR-ów na tory jest najszybszym i najtańszym rozwiązaniem zmniejszającym zagrożenia dla mieszkańców miasta. Można by to wprowadzić w zasadzie od ręki.

Elementem europejskiego korytarza transportowego Warszawa – Helsinki jest, oprócz drogi Via Baltica, Rail Baltica – połączenie kolejowe. Od wielu lat organizacje ekologiczne i partia Zielonych 2004 domagają się priorytetowego potraktowania tej inwestycji – kolejne ekipy rządowe są głuche na nasze postulaty.

Dlaczego GDDKiA forsuje drogie inwestycje drogowe zamiast rozwiązań tańszych wspartych modernizacją istniejących połączeń kolejowych – możliwe, że odpowiedź znajdą prokuratura i CBA.

Sytuację w Augustowie poprawiłyby też inne natychmiastowe i stosunkowo niedrogie działania: budowanie kładek dla pieszych, poprawienie oświetlenia i oznakowania istniejących dróg – ale i tu podlaski oddział GDDKiA nie jest zainteresowany rozwiązywaniem problemów.

„Obwodnica zgody”
Ekolodzy, podobnie jak mieszkańcy Augustowa, chcieliby, żeby obwodnica powstała szybko. Budowę przyspieszyłoby poprowadzenie obwodnicy przez „łatwiejsze” (a jednocześnie mniej cenne) przyrodniczo, suche obszary.

Wykonawca nie ma żadnych szans na wykonanie forsowanego przez rząd 17-kilometrowego odcinka wraz z estakadą w 33 miesiące (zgodnie z prawem prace budowlane na obszarach chronionych mogą być prowadzone tylko od 1 sierpnia do 1 marca – najtrudniejsze miesiące).
Teren Doliny Rospudy jest piekielnie trudny dla budowlańców. Do tej pory nie budowano w Polsce takiej konstrukcji w takim terenie. Jakie panują tam warunki, najlepiej wiedzą koczujący w dolinie jej obrońcy. Natomiast samo zdobywanie doświadczeń w Dolinie Rospudy przez wykonawcę można porównać do wynajęcia najtańszej firmy sprzątającej do odkurzania arrasów wawelskich…

Drugą ważną kwestią są koszty inwestycji – przetarg wygrała firma, która oszacowała koszty na mniej więcej 500 milionów złotych. Inne firmy startujące w przetargu planowały koszty nawet o kilkaset milionów wyższe – wydaje się, że firma niemająca doświadczenia przecenia swoje możliwości.

W wariancie omijającym Dolinę Rospudy nie dość, że teren jest łatwiejszy, to jeszcze nie ma tak wielkiego ryzyka nieodwracalnych i ogromnych szkód przyrodniczych – zatem ewentualne błędy wykonawcy nie będą tak szkodliwe.

Wariant ekologów jest tańszy dla polskiego podatnika z jeszcze jednego powodu – jeżeli rząd wycofa się z forsowania swojej złej decyzji i zgodzi się na alternatywny przebieg trasy ekspresowej Via Baltica, możemy liczyć na wsparcie takiej inwestycji z budżetu Unii Europejskiej. Za wariant „rządowy” przechodzący przez obszary chronione Natura 2000 w 100 proc. zapłacą polscy podatnicy.

Milionowe kary
W przypadku złamania unijnych przepisów dotyczących ochrony środowiska na Polskę nałożone zostaną wysokie kary - proporcjonalnie do okresu łamania unijnego prawa oraz do wartości niszczonej przyrody. Z opracowania Centrum Prawa Ekologicznego we Wrocławiu wynika, że ich wysokość może sięgnąć nawet 250 tysięcy euro za każdy dzień łamania prawa plus jednorazowa kara ryczałtowa w wysokości nie niższej niż 3,6 miliona euro. Co usprawiedliwia narażenie polskich podatników na płacenie takich milionowych kar Brukseli?

Co więcej, Bruksela może wstrzymać wszystkie fundusze na modernizację infrastruktury transportowej – drogowej i kolejowej w Polsce w latach 2007-13 – to byłaby katastrofa.
Ale to nie wszystko – w najgorszym wypadku Unia Europejska może nakazać nawet rozebranie estakady, pozostawiając mieszkańców Augustowa w dramatycznej sytuacji.
Jeżeli zacznie się budowa, którą potem będzie trzeba przerwać, to nie będzie ani drogi, ani dziewiczej przyrody, ani dotacji. Zostanie tylko zniszczone środowisko, kryzys finansów publicznych, kompromitacja i pogarszające się warunki życia mieszkańców Augustowa.
Jeszcze nie jest za późno na racjonalne rozwiązanie!

Komentarze

Popularne posty