Polskie uczelnie powinny być wielokulturowe, także jeśli chodzi o wyżywienie

Chciałbym zaapelować o dostosowanie sposobu zbiorowego wyżywienia w polskich uczelniach i uniwersytetach do norm Europy Zachodniej i o nie dyskryminowanie osób z innych kultur oraz wegetarian i wegan.

W Europie już od czasów rzymskich panuje obyczaj spożywania lekkiego obiadu o godzinie 13, i dziennie spożywa się 3 posiłki. W Polsce, z czasów komunizmu wyniesiono nieco niezdrowy obyczaj spożywania 4 posiłków, z czego rolę lunchu przejęło 2 śniadanie, zwykle mało urozmaicone i jedzone w pośpiechu. Niestety, to polskie 2-gie śniadanie nijak ma się do lunchu. Typowy lunch jest posiłkiem niemalże ceremonialnym na uczelniach zachodnich, jest okazją do relaksu, rozmowy, odpoczynku. To właśnie na wspólny lunch umawiają się studenci i kadra uczelni. Na uczelni którą ukończyłem (Europejski Uniwersytet Viadrina) lunch był jedynym posiłkiem, który w wspólnej stołówce spożywali zarówno studenci, jak i profesorowie, i niejednokrotnie jadłem w pobliżu mych wykładowców. Lunch to bez wątpienia element który spaja uczelnię, choćby tylko na tej jeden posiłek dziennie.

We Francji, gdzie również studiowałem na uniwersytecie, 2-godzinny lunch był nieodłączną częścią dnia, i spożywany był w restauracjach uniwersyteckich, których uniwersytet posiadał kilka. Wówczas restauracje te stawały się miejscem życia towarzyskiego, wymiany poglądów, umówienia się na wieczór, wypicia kawy etc. Także w Wielkiej Brytanii, gdzie kontunuowałem karierę, lunch jest nieodłączną częścią trybu pracy naukowej na tutejszym uniwersytecie, jednym z najlepszych na świecie. Trudno bowiem byłoby sobie wyobrazić powrót na 15-tą do domu, co wciąż jest normą na niektórych polskich uczelniach. Trudno tez sobie wyobrazić przetrwanie bez porządnego posiłku do godziny 17 lub 18, do kiedy to zwykle pracuje się na europejskich uczelniach.

Ponadto normą na wszystkich szanujących się uczelniach jest możliwość wyboru spośród kilku potraw, i absolutną normą jest zawsze dostępna opcja wegetariańska. Dodam że na Uniwersytecie Viadrina ponad połowa potraw, jakie tamtejsze stołówki wydawały w niektóre dni, była wegetariańska. Ważnym kryterium była też cena posiłków, potrawy wegetariańskie zwykle są tańsze.

W kręgu moich znajomych około 20- 30 % to wegetarianie, a niewielki procent to weganie. Wegetarianizm wiąże się, choć nie zawsze, także z pewnym systemem wartości. Stał on się bardzo popularny w krajach Zachodu Europy w okresie rozwoju filozofii alternatywnych ruchów kulturowych. By to doprecyzować, wyjaśnię że chodzi o odrzucenie materializmu i wzrost popularności innych kultur niż europejska. Ten prąd myślowy powstał głównie na bazie wywołanego postępem technicznym zainteresowania muzyką, której słuchanie stało się dostępne dla każdego, a sama muzyka stała się nośnikiem innych kultur i filozofii.

W RFN czy Wielkiej Brytanii wegetarianizm idzie często w parze z wzrostem świadomości ekologicznej, oraz fascynacją filozofią i religiami innych kultur, których nośnikiem jest zwykle muzyka. Także w Polsce jest nieinaczej, choć dotyczy to raczej tylko młodego pokolenia, podczas gdy w krajach Europy Zachodniej ta zmiana miała miejsce już w przypadku pokolenia ’68, a jednym z elementów tamtego ruchu, będącego mieszanką różnych kultur i filozofii, był właśnie wegetarianizm. Wielu też wskazuje na religijne motywy wegetarianizmu. Polskie uczelnie raczej zupełnie lekceważą różnorodność światopoglądową, jaka powoli staje się także typowa także dla młodych pokoleń polskich studentów. W odróżnieniu od polskich, uczelnie brytyjskie zazwyczaj bardzo podkreślają swoją dalekoposuniętą tolerancję i brak dyskryminacji dla ludzi różnych kultur i wyznań, o czym starannie na wstępie informują swoich studentów, czego efektem, przynajmniej częściowym, jest to iż tutejsze uniwersystety pełne są Hindusów, Azjatów, Afrykańczyków etc., kształcąc, oczywiście zwykle odpłatnie, kadry dla sporej części świata.

Tutejsza brytyjska uroczystość wręczenia dyplomów, która na raty trwa już od paru dni, a której uczestnikom się przyglądam codziennie w drodze na lunch, ukazuje kim są tutejsi studenci. Pochodzą oni chyba z wszelkich możliwych krajów i kontynentów, a mieszanka kolorów skóry i barwnych strojów jest znacznie bardziej różnorodna niż w brytyjskich miastach, co wskazuje na to że uniwersytety są bardziej otwarte na cudzoziemców niż reszta brytyjskiego społeczeństwa. Szacunek dla tych ludzi przejawia się także w akceptowaniu ich zwyczajów żywieniowych, jak oryginalne by one nie były. Przerwy na lunch są na ogół na tyle długie (1,5- 2 h), że można się nawet udać do własnego domu lub akademika, ugotować jakiś egzotyczny posiłek i wrócić do zajęć.

Niestety, na polskich uczelniach tego typu praktyka długiej przerwy na lunch spożywany w uczelnianej restauracji, stołówce lub własnym domu, jest rzadkością. Mimo że w mojej opinii powinna stać się normą, ponieważ właśnie takie elementy kształtują tożsamość uczelni, tworzą jej unikalny charakter, choćby grupując wszystkich jej wykładowców i studentów w restauracji uniwersyteckiej. Takie udogodnienia i dociągnięcie do światowych standardów żywieniowych wpływa też na popularność polskich uczelni wobec obcokrajowców, która obecnie nie jest zbyt duża, mimo że coraz więcej polskich uniwersytetów oferuje programy anglojęzyczne. Miejmy nadzieję że zmiana ta będzie konieczna, ponieważ w Polsce zaczynają się lata roczników niżu demograficznego, i przyciągnięcie studentów z innych krajów będzie deską ratunku dla wielu polskich uczelni.

Komentarze

Popularne posty